wtorek, 12 lipca 2011

Wschodnie wybrzeże Attyki: port w Rafinie.

Po biegu w Nea Makri powolutku wracaliśmy do Xylokastro. Na tyle powolutku, żeby zahaczyć jeszcze o port w Rafinie. Skoro byliśmy tak blisko, nie można było przepuścić takiej sposobności.

Doki w Rafinie.

Mało brakowało, a zwiedziłbym Rafinę przy innej okazji. Wtedy, pod koniec czerwca, w czasach całodobowych strajków, jak wracałem z Naxos. Kiedy port w Pireusie strajkował już pełną parą, Rafina funkcjonowała jeszcze normalnie, przyjmując promy z Cykladów. Gdybym we wtorek popołudniu załapał się na ostatni z przedstrajkowych promów do Rafiny, to w Xylokastro byłbym we wtorek późno w nocy, najpóźniej w środę rano. Machnąłem jednak na tę opcję ręką, tym samym szczęśliwie uziemiając się na Naxos na kolejne trzy doby. Bowiem już w środę, wczesnym rankiem strajk związkowców eskalował na wszystkie porty Attyki, w tym także Rafinę. W piątek popłynąłem z powrotem na kontynent, tyle że znowu do Pireusu. Stamtąd jest jednak łatwiej dostać się z powrotem do Xylokastro. Rafina przeszła mi obok nosa, ale determinacja postawienia tam stopy pozostała. Ten port zobaczyć trzeba koniecznie, choćby dla kontrastu z olbrzymem z Pireusu.


Nie płoszcie mi ryb!

Rafina jest wystarczająco dużym portem żeby była brana na poważnie przez marynarzy, rybaków, podróżników i przewoźników. Jednocześnie pozostaje kameralną alternatywą dla Pireusu. Moim zdaniem wychodzi im to na plus, gdyż dzięki temu atmosfera w portowej okolicy jest bardzo klimatyczna. Nie ma tego ateńskiego harmidru, brudu i smrodu. Jest gwarno, ale decybele portowej krzątaniny utrzymują się w jakiejś rozsądnej normie. Przyportowe knajpeczki serwują ryby i owoce morza na wszystkie przyrządzone na wszystkie możliwe sposoby. Pachnie glonami i grillem. Do tego jeszcze wieczorami lampy wzdłuż doków mętnie rozświetlają portowe życie. Czysta magia.



Kapliczka nad portem.

Doki w Rafinie (znowu w przeciwieństwie do Pireusu) można jakoś ogarnąć, jakoś rozeznać się kto i gdzie przypływa czy odpływa. Łódki, kutry i motorówki stojące przy kei są skończone. Jak ktoś się uprze może policzyć. Łatwo to zrobić z klifów na których wybudowało się miasteczko, a najlepiej z okolic urokliwej kapliczki w stylu rodem z Cykladów. Stamtąd to już można zarządzać nie tylko rafińskim portem, ale także sporym kawałkiem plaży!