czwartek, 28 lipca 2011

Wdzięczności.

Wolontariat w Grecji okazał się niezwykłym przeżyciem przede wszystkim dzięki ludziom których spotykałem w ciągu ostatniego półrocza. Chciałbym tutaj wyszczególnić wszystkich - absolutnie wszystkich - wobec których czuję ogromną wdzięczność za wspólnie spędzone chwile. Przekułem je w fantastyczne wspomnienia, których mi nikt nie odbierze. Dziękuję, jesteście po prostu niesamowici!

Nasamprzód dziękuję Magdzie Kaj, koordynatorce mojego projektu, a także całej mojej organizacji wysyłającej "Jeden Świat" z Poznania. Za trud, pasję i zaangażowanie włożone w aplikację, za przygotowanie wyjazdu i za nieustające wsparcie w trakcie wolontariatu. Zaraz potem dziękuję Komisji Europejskiej oraz Polskiej Narodowej Agencji za sfinansowanie projektu. Bez tych pieniędzy nie byłoby żadnych szans na jego realizację i z pewnością nigdzie bym nie pojechał.

Dalej dziękuję każdemu z xylokastrońskich wolontariuszy długoterminowych (Agata, Artur, Csaba, Melissa P., Jenny, Camille, Lisa R., Iris, Anastasia, Sabrina P., Sabrina Z., Laura, Anika, Mathilde, Janine, Paula, Jasmine, Anne W., Dany, Amanda, Martina, Rachid, Ellen, Egle, Sophia, Mady, Ayten, Maria, Raluca, Bianka, Melissa G., Sebastian, Judit, Roxanne, Frederic, Natalia, Alba, Anne P., Sarah, Lisa W., Betty, Ludo), w tym wszystkim trzem współlokatorom (Szwed Simon, Turek Onur oraz Rumun Nicolae). Za urozmaicanie mi czasu w sennym Xylokastro o losowe akcje i śmieszne momenty. Do tych podziękowań chcę także włączyć niezliczonych wolontariuszy krótkoterminowych, których imion nie pamiętam lub też nigdy nie poznałem. Nie sposób było ich wszystkich ogarnąć. Co miesiąc przyjeżdżało nowych dwudziestu.

Specjalne wdzięczności z wyżej wymienionej grupy ślę do Ludovica - półboga śniegu, księcia wiatru, członka drużyny "Azymut Zero" - z którym wyczynialiśmy naprawdę odlotowe rzeczy. W Xylokastro, Atenach i na wyspie Naxos. Dzięki, bracie!

Nie omieszkam też podziękować wszystkim wolontariuszom z Grecji i Cypru (Marcin, Isabel, Claire, Marta, Tajfun, Idoia, Aleksandra, Alba, Agnes, Lea, Vanessa, Svetlana, Kasia, Gundega, Margit, Denisa, Adrienn, Sara, Jacob, Tilla, Thomas, Pilar, Christine, Antonio, Myriam, Davide, Pilar, Klinta, Nadja, Sarah, Sylvia, Alex, Max, Yasmin, Michaela, Fred i inni), których miałem okazję poznać na szkoleniach w Atenach. Za świetną zabawę. Za wymianę doświadczeń, pomysłów, poglądów, planów i marzeń. Za niespanie. Za promieniowanie pozytywnymi wibracjami na ateńskie ulice i skwery. Za po prostu beztroskie bycie, bycie pięknymi, młodymi i totalnie zakręconymi wolontariuszami. Z niektórymi widziałem się poza szkoleniami, czasem przypadkiem, czasem wręcz przeciwnie. Dzięki nim wywożę z Grecji potężny networking znajomych i przyjaciół z całej Europy. Nigdy nie wiadomo kiedy (i gdzie) się jeszcze spotkamy.

Skoro już mowa o szkoleniach, kolejne wdzięczności kieruję w stronę Hellenistycznej Narodowej Agencji (w szczególności do Konstantiny i Nataszy) oraz trenerów - Kostasa, Sakisa i Eliasa. Za wsparcie.

Teraz kolej na ludzi bezpośrednio związanych z moim projektem. Zacznijmy od tych związanych z moją pracą dla siatkarskiej akademii "Pamvohaikos" we Vrachati. Dziękuję za to doświadczenie wszystkim dzięki którym stało się ono możliwe: trenerowi juniorów - Antonisowi, trenerowi juniorek - Jorgosowi, woźnym - Babiemu i Tomasowi, sekretarce - Joanie, a także niezliczonym rodzicom przewijającym się przez halę we Vrachati.

Seniorom Pamvohaikosu gratuluję historycznego awansu do ekstraklasy. Jestem szczęśliwy, że mogłem przy okazji mojej pracy poznać ich całą drużynę od podszewki, a czasem nawet włączyć się w trening. Wystawiającemu Stiwachtisowi szczególnie dziękuję za sprezentowanie mi swojej koszulki meczowej. Gdy Pamvo będzie już na europejskiej arenie (a z pewnością kiedyś będzie) założę ją aby wesprzeć drużynę. Póki co: powodzenia w ekstraklasie!

Podobne podziękowania przesyłam trenerom z obu akademii koszykówki przez które się przewinąłem - Marii z "Alexandros Megalos" (Vrachati) oraz Jorgosowi z "Diagoras" (Velo) - choć przyznaję że nie czułem się z tymi klubami aż tak związany jak z Pamvo. Pewnie z uwagi na brak ekspertyzy koszykarskiej.

Oczywiście nie wypada pominąć najważniejszych osób w tym całym interesie, czyli dzieci uczęszczających na moje zajęcia!!! Mam nadzieję, że urozmaiciłem ich czas na treningu i wzbogaciłem je językowo i kulturowo. Bo moi podopieczni zrobili to ze mną z pewnością. Za to właśnie należy im się efharisto poli!

Ostatnim miejscem moich działań projektowych była siłownia "Olympio" w Xylokastro. Spotkałem tam ekipę trenerów (Dimitris, Jorgos, Alkis, Nikos, Vasiliki) stanowiącą fantastyczny team, z którym zżyłem się przez ostatnie pół roku. Dziękuję za doborowe towarzystwo nie tylko wśród hantli i sztang, ale też na plażach i w barach. Do tego jeszcze dziękuję wszystkim wolontariuszom i klientom siłowni, którzy prosili mnie o radę tym samym pomagając mi nabyć wiedzę i doświadczenie z dziedziny treningu siłowego. W szczególności jednak chcę jednak odznaczyć dwójkę stałych bywalców "Olympio", o których wspominałem niejednokrotnie na łamach tego bloga. Specjalne wdzięczności dla anielskiego Aggelosa (za te wszystkie drinki które nam postawił w swoim kompleksie Xylokastro Beach) i Kostasa-emigranta (za te polityczne i niepolityczne dysputy).

Wdzięczności płyną też pełną parą do innych ludzi którzy kreowali moją xylokastrońską rzeczywistość: Christosa i Elleni od najlepszego gyrosu w miasteczku, zawsze uśmiechniętej zawiadowczyni dworca autobusowego - Elleni, gburowatych urzędników na poczcie i w banku Alpha, szewca z Takouni Express, właściciela kawiarni "Tradycyjnej" - Janisa, Brytyjczyków Richarda i George'a oraz ich siedmiu psów (Rock, Lightfoot, Piggy, Heineken, Skunk, Flea, Mushroom), pań kasjerek z Marinopoulosa, kierowców autobusów KTEL dowożących mnie codziennie do pracy.

Okolicznej przyrodzie też się należy szacunek, bo czym byłby pobyt w Xylokastro bez sławetnego lasu, szumu fal Zatoki Korynckiej, kojących drzew cytrusowych i oliwnych oraz majestatycznych skał Góry Klasztornej po drugiej stronie "autostrady"?

Jak nie w Xylokastro to bywałem w różnych innych miejscach Grecji. Pisałem o nich obficie na blogu. Jestem niezmiernie wdzięczny ludziom, których spotkałem na swojej drodze w trakcie tych wypadów i podróży. Przede wszystkim podziękowania należą się couchsurferom, którzy są najbardziej gościnną grupą społeczną w Grecji i nie tylko. Dziękuję za wikt i opierunek Carolinie i Aggeliki z Iraklio, Eftychiji z Chanii, braciom bliźniakom Kappis (Achilleas z Rethymno i Aris z Tessalonik), Yriji i Atlantis z Ioanniny, Diane z Kalamaty, Nikosowi z Lefkady. Dziękuję także losowym couchsurferom za spotkania na rozdrożach: Marii, Antoine'owi, Janisowi i innym w Iraklio (wtedy kiedy szalało morze), Christosowi i Jorgosowi w Peramie i Zagorochorii (wtedy kiedy Epir stał przede mną otworem), a także Veerze w naxońskiej Chorii (wtedy kiedy strajkowali w Atenach). Bez tego serwisu i ludzi których tam poznałem nie byłoby tak taniego i ekscytującego podróżowania po Grecji. Za to właśnie wielkie, wielkie dzięki!

Dziękuję tym którzy brali mnie na stopa na Peloponezie, na Krecie, na Naxos i w innych miejscach Grecji. Dziękuję za zaufanie dla mojej łysej pały i... podwiezienie. Za inne podwozia i podwożenia dziękuję też ateńskiemu metru oraz podmiejskiemu pociągowi Proastiakos. Konduktorom tam pracującym wdzięczny jestem za ich lenistwo i zwyczajne niebycie...

Dalsze wdzięczności idą dla ludzi związanych z konkretnymi, dłuższymi wyprawami. Za Serbię dziękuję Larze, Vendi i Vesnie. Bez nich pewnie nigdy bym się tam nie znalazł i nie doświadczył pojugosławiańskiej rzeczywistości. Za niesamowity tydzień w Stambule dziękuję kardaszowi Akinowi, jego dziewczynie - Wynter, Brockel, Tugce, Selmie oraz innym (świętym) tureckim. Za wyspę Naxos jeszcze raz (bo nigdy nie za wiele) dziękuję Ludovicowi, ale także pracownikom Flisvos (Anton, Bianca, Karina, Alessio, Thomas, Martin, Xenia) oraz Apollo (Veera, Marie-Anne, Lisa).

Olbrzymie podziękowania idą do organizatorów biegów w Tessalonikach, Kalamacie, Ilionie, Nea Smirni, Lefkadzie i Nea Makri oraz organizatorom fun-triathlonu na Naxos. Pal sześć, że dzięki uczestnictwu w tychże imprezach zwiedziłem kawał Grecji. Przede wszystkim wyniosłem z nich mnóstwo pozytywnej energii, siły i motywacji na dalsze ćwiczenia fizyczne pomimo lejących się z nieba ukropów. Przy okazji dziękuję też współzawodniczącym, moim wiernym kibicom i fotografom. Biegnąc nigdy nie czułem się samotny.

Hołd należy się także stałym i okazyjnym czytelnikom tego bloga. Zainteresowanie moim pisaniem przerosło wszelkie oczekiwania. Na obecny moment zarejestrowano ponad 9,500 wejść, z czego 2,760 z odrębnych adresów IP. Aż 34 osoby "lubią" tę stronę na facebooku. Pocztówkowa promocja bloga skończyła się wywiadem ze mną na dwie strony w "Tygodniku Ateńskim". Często dostawałem też miłe, osobiste wiadomości od różnych ludzi na temat mojego bloga. Słowem, sukces! Za zainteresowanie i propagowanie tego co tu się wypisuje krzyczę do Was wszystkich gromkie: dziękuję!!! Kimkolwiek jesteście.

PS. Na sam koniec zostawiłem sobie wdzięczności dla mamy i Bernarda za... majonezy i podwózkę, czyli bezpieczną, choć pełną przygód drogę powrotną do domu.