sobota, 16 lipca 2011

Kastoria.

Kastorię wybrałem osobiście na pierwszy nocleg naszej kilkudniowej podróży z powrotem do Polski. Dużo czytałem i słyszałem o tym mieście, łącznie z opiniami, że to najpiękniejsze miasto w całej Helladzie. Rzeczywiście jest tam ładnie. Kastoria to jednak zupełnie inna Grecja od tej którą znam z Aten, Cykladów czy Peloponezu. Jest dużo bardziej zielono. Wegetacja jest bujniejsza. Powietrze czystsze. Ceny niższe. A ludzie tak jakby milsi. Takie było moje pierwsze i bardzo subiektywne wrażenie północy Grecji.

Jezioro Orestiada w Kastorii.

Kastoria [Καστοριά] wzięła się od bobrów. Dosłownie i w przenośni. Kάστορας to greckie słowo na bobry. No i gdyby nie te bobry i inne dzikie zwierzęta to ludzie pewnie by się nad jeziorem Orestiada nigdy nie osiedlili. Przez wieki to właśnie handel skórami i futrami sprawił, że Kastoria urosła w ekonomiczną siłę. Ludzie byli tam tak obrzydliwie bogaci, że w czasach bizantyjskich i jeszcze później, w średniowieczu, masowo fundowali kościoły. Kiedyś było ich 72. Do teraz ocalały 54, ale biorąc pod uwagę, że współczesna Kastoria ma jedynie około 35 tys. mieszkańców, to i tak miasteczko najprawdopodobniej pozostaje rekordzistą świata, jeśli chodzi o ilości świątyń na mieszkańca.

Przy freskach jednego z wielu bizantyjskich kościołów w Kastorii.

W ogóle Kastoria robi bardzo urokliwe wrażenie. Miasto jest położone w malowniczym miejscu - na wzgórzu cypla wychodzącego w jezioro Orestiada. Niemalże w całości otacza je woda. W przeszłości na pewno stanowiło ważny punkt obronny dla całego regionu Zachodniej Macedonii. W centrum są jeszcze pozostałości baszt i murów warownych miasta datujących na późne średniowiecze. Jest też sporo pozostałości z czasów osmańskich - architektura niektóry domostw nie pozostawia żadnych wątpliwości. W Kastorii można się łatwo pogubić w ciasnych, wąskich brukowanych uliczkach albo licznych ścieżkach parkowo-leśnych. To fajnie - gubić się lubię.

Kastoria - miasto na cyplu wgryzającym się w jezioro Orestiada.

Łodzie zacumowane przy brzegu jeziora Orestiada w Kastorii.

Jezioro Orestiada jest raczej mętne, ale na pierwszy rzut oka nie wydaje się skażone. Niestety moja intuicja ekologiczna dotycząca czystości jeziora Orestiada była w kolosalnym błędzie. Kiedy poprosiłem o jakąś lokalną rybę w restauracji nad brzegiem jeziora, kelner uśmiechnął się cierpko i powiedział, że te wody są zbyt zanieczyszczone aby cokolwiek z nich jeść. Cóż z tego? Przecież widziałem jak wędkarze-amatorzy i tak stoją nad brzegiem. Zarzucają przynętę i skręcają papierosa. Patrząc z nostalgią w jezioro, palą i czekają aż coś weźmie. Czasami pewnie bierze, ale kelner i tak był dużo bardziej przekonujący. Tamtego wieczora jedliśmy ryby morskie - głównie sardele.

Sardele przy jeziorze Orestiada.

Strach mi tylko było pomyśleć, że te sardele to była moja ostatnia grecka wieczerza...