niedziela, 31 lipca 2011

Dwusetny, ostatni, wpis niniejszego bloga.

Ufff..! Ale się rozpisałem! Sześć i pół miesiąca przekuwania moich doświadczeń w słowo pisane. Dzień w dzień. Bez wyjątków. Od 13 stycznia do 31 lipca. W sumie 200 dni ciągłego pisania.

Zwykle najpierw zaczynałem od bazgrania długopisem po wymiętych kartkach jakichś zeszytów. W przeróżnych miejscach, o przedziwnych czasach i w bardzo losowych sytuacjach. Spisywałem rzeczywistość w której się aktualnie znajdowałem i moje ustosunkowania się do niej. Ważne, że pisałem na bieżąco, tworząc tym samym autentyczny obraz, pełen emocji i wrażeń. Potem następowała korekta i uzupełnienie wcześniejszego zapisu o kilka faktów, zdjęć, map itd. Na końcu można było delikatne wystukać kolejny wpis, tak lekko, opuszkami palców na klawiaturze mojego wysłużonego laptopa. I wysłać w przestrzeń Internetu, by się podzielić kawałkiem siebie z Wami, czytelnikami mojego bloga.

Muszę przyznać, że to fajowa sprawa, na bieżąco dzielić się tym co się wokół dzieje. Cieszę się, że regularnie wchodzili w mój świat ludzie mi bliscy, ale też kompletnie anonimowi internauci. W przeważającej większości byli bardzo życzliwi temu co tutaj znajdowali. Oprócz tego, regularne pisanie dało mi niepowtarzalne archiwum mojego doświadczenia wolontariatu europejskiego. Doświadczenia raz niezapisane po części tracimy na zawsze. Pamięć jest wybiórcza i odtwórcza. Wcale nie działa jak magnetowid albo aparat fotograficzny - nie można sobie życia "przewinąć" i puścić raz jeszcze. Za każdym razem sięgając w czeluści pamięci, aktywnie tworzymy doświadczenie od nowa, bo wtedy po prostu jesteśmy innymi ludźmi. Dlatego warto mieć autentyczny zapis tego co się widziało, jak się czuło, co się myślało. Ja go mam, tutaj na tym właśnie blogu. Już teraz, po niecałych siedmiu miesiącach od rozpoczęcia działań w Grecji, jestem w stanie przeczytać jakiś wpis z lutego albo marca, złapać się za głowę i pomyśleć: "kim był ten człowiek co tak właśnie napisał?"

Za moment kliknę "publish post" po raz dwusetny. "EVS 2011: Xylokastro, Hellas" jest moim czwartym blogiem. Najdłuższy jest ten z czasów studiów licencjackich w Kanadzie - doliczyłem się tam 226 wpisów, ale publikowałem go na przestrzeni, bagatela, czterech lat. Przez pół roku pisania w Grecji stworzyłem bloga, który objętościowo niemalże dorównuje temu z Kanady. Świadczy to oczywiście o mojej motywacji do regularnego pisania, ale też o natężeniu zadań i obowiązków w obydwu tych miejscach. W Grecji miałem jednak dużo więcej czasu wolnego, który z wielką determinacją przeznaczałem na regularne pisanie. Regularność planuję utrzymać w najbliższej przyszłości, choć obowiązki które mnie teraz czekają pewnie nie pozwolą na utrzymanie intensywności. Tak czy inaczej - pisać dalej będę. Zapraszam do dalszego śledzenia (albo śledztwa) moich myśli, podróży i przygód.

A teraz, "publish post". Klikam!