wtorek, 5 lipca 2011

Kto pita nie błądzi.

Przeglądałem ostatnio archiwum bloga i z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że w żadnego z wpisów nie poświęciłem picie. Pita to płaski, pszenny placuszek, niewiele większy od dłoni. Grecki chleb powszedni. Można ją dostać w każdym barze, każdej restauracji. Grecy wcinają pitę na każdym kroku.

Najczęściej w pitę zawija się różne tłuste pyszności. Najpierw obficie smaruje się jogurtowym sosem (koniecznie 10%) tzatziki. Tzatziki może być bardziej ogórkowe albo bardziej czosnkowe, zależy od upodobań i proporcjonalnego dobrania składników. Jak już jest posmarowane to można nakładać gyros, czyli świetnie doprawione mięcho wołowe opiekane na pionowym ruszcie. Dla czytelników spoza świata hellenistycznego taka forma przyrządzania mięsa znana jest raczej jako "kebab". W Grecji "kebab" to mięso mielone nawleczone na szaszłykowe patyczki, przypominające trochę olbrzymie, tłuste i spieczone paluchy. Gdy gyros jest już równomiernie rozłożony na tzatzikowym dywanie, można dodawać warzywa. Tradycyjnie pakuje się tylko czerwoną cebulę i pomidory, też czerwone. Na to wszystko dochodzą jeszcze niczym wisienka na torcie, smażone w głębokim oleju fryteczki, zawsze ze świeżo krojonych ziemniaków. Szczypta soli i szczypta słodkiej papryki ostatecznie wieńczą dzieło. Teraz pitę można zwinąć w rulonik i wgryźć się w ten grecki przysmak. Smacznego!

Pita z gyrosem.