piątek, 4 lutego 2011

Psy.

Kiedyś dawno temu, jeszcze w czasach podstawówki, na podwórku pogryzł mnie pies. Było to na tyle silne przeżycie, że od tamtego czasu po prostu unikam tych stworzeń. Pies nie jest moim najlepszym przyjacielem. O nie! Psy (a często również ich właściciele, którzy nie potrafią porządnie zadbać o swoje pociechy) to same utrapienia. Również tutaj, w Xylokastro.

Po ulicach i uliczkach Xylokastro szlaja się chmara bezpańskich psów. Większość to potężne wilczury, z długim ogonem i wywieszonym jęzorem. Biegają tak bez celu albo wylegują się w losowych miejscach w miasteczku. W nocy ich sylwetka rzuca długi cień na osamotnioną ulicę, co sprawia że wyglądają wilczo i niebezpiecznie. Najgorsze jest to że te psiury są kompletnie nieprzewidywalne. Czasami zachowują się agresywnie - warczą, szczekają, biją pianę. Innymi razy leniwie przyglądają się tylko przechodniom nie ruszając nawet lewym uchem. No i jak tu z moją fobią przebiec lub chociaż przejść obok takiego cerbera który nawet sam nie wie czego strzeże?!

Psy które rezydują na xylokastrońskich posesjach i wiedzą czego strzegą są jeszcze gorsze. Pozbawione poczucia wolności niemal zawsze zachowują się agresywnie w stosunku do przechodniów. Ujadają, rzucacją się na wszystkie strony. Gdyby mogły na pewno by ich wszystkich zagryzły. Na szczęście nie mogą, gdyż zwykle są za płotami albo przywiązane do bud. Jednak gdy przebiegam obok otwartej furtki zawsze mam duszę na ramieniu... Wyskoczy coś na mnie czy nie wyskoczy?

Uwaga zły pies!!