wtorek, 1 lutego 2011

Bankowości!

Drugiego dnia pobytu w Xylokastro (tj. w czwartek, 13 stycznia 2011 roku) razem z innymi wolontariuszami zostałem zaprowadzony do xylokastrońskiego oddziału Banku Alpha, gdzie miałem otworzyć greckie konto bankowe. Cała procedura trwała jakieś dwie godziny. W ciągu tego czasu nasiedziałem się, nagapiłem się w sufit i nastukałem się opuszkami palców w biurko za wsze czasy (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało).
- Cierpliwości - powtarzałem sobie. - Nigdzie mi się nie spieszy.

Jednak zanim urzędniczka Banku Alpha ogarnęła się w tej skomplikowanej rzeczywistości otwierania konta ziewałem z częstotliwością kilkunastu sekund i niewiele brakowało żebym zapadł w lekką drzemkę. Warunki ku temu sprzyjały. Drukarki igłowe smarowały rytmicznie wyciągi z kont na długich rolkach papieru jakby śpiewały kołysankę. Urzędniczka w porę wyciągnęła jakieś jakieś druki, które oświadczały coś dumnie po grecku i zwróciła się do mnie:
- Podpisz, tu, tu i tu - rzuciła do mnie siorbiąc (przesłodzoną za pewne) kawą frappe. - W czterech egzemplarzach.
- Jezus Maria - pomyślałem. - Mam nadzieję, że razem z tym podpisem nie tracę praw własności do moich nerek, wątroby albo plemników.
Uspokoiłem się jednak:
- W końcu jestem w banku. A bank to musi być poważna instytucja. Nawet w Grecji - podpisałem. Tym samym stałem się posiadaczem konta oszczędnościowego w Banku Alpha.

Pani jeszcze zamówiła mi kartę VISA Electron i w osobnej kopercie podała numer PIN.
- Proszę się zgłosić w poniedziałek po odbiór. Do widzenia! Ja sas!
- Ja sas!

W głębi duszy byłem zadowolony, że nie będę już musiał się użerać z urzędnikami pijącymi kawę i palącymi fajki w środku banku. Od poniedziałku (tj. 17 stycznia 2011 roku) będę mógł używać karty płatniczej VISA. Ha!

Jak bardzo się w poniedziałek rozczarowałem. Karty w banku nie było. Urzędniczka przekopała wszystkie segregatory i teczki z korespondencją, ale nic nie znalazła. Poleciła mi przyjść w środę (tj. 19 stycznia 2011 roku). W środę sytuacja się powtórzyła. Nic to, wypełniliśmy jeszcze jeden formularz o kartę, dostałem w kopercie nowy PIN i za tydzień (tj. 26 stycznia 2011 roku) miało być już na 100% gotowe. Tym razem będąc przezornym w banku zjawiłem się wczoraj (tj. 31 stycznia 2011 roku). Zgadnijcie co? Karty nie było, a o mojej sprawie zapomniano. Urzędniczka obiecała że wszystko zostanie wyjaśnione telefonicznie. Dzisiaj (tj. 1 lutego 2011 roku) poszedłem do banku. Nie, nie, karty nie było, ale nawet się nie łudziłem. Jest czeski film w którym wszyscy udają Greków. Nikt nie wie co się stało z tymi kartami. Polecono mi zniszczyć numery PIN które otrzymałem wcześniej i cóż zamówiliśmy trzecią kartę. Teraz pozostaje mi tylko trzymać kciuki że ta do Xylokastro dotrze.

To co napiszę na koniec być może rozbrzmi nutą uszczypliwości, ale nie mogę się powstrzymać. Jeśli bowiem zorganizowanie karty płatniczej do indywidualnego konta oszczędnościowego w przeciągu trzech tygodni przekracza możliwości greckiego bankiera, to jak ma to wszystko funkcjonować w skali makro?