piątek, 6 maja 2011

Pieskie życie w domu R.

Przerwę wielkanocną spędziłem w domu R. - Brytyjczyka na emeryturze, choć wcale nie w podeszłym wieku, który pomieszkuje sobie na skraju Xylokastro razem z siedmioma psami. R. często wyjeżdża w różne inne części Europy, a psy karmić trzeba. Tym razem R. poprosił mnie o zajęcie się jego rozbrykaną gromadką. Zgodziłem się bez wahania. Oczywiście chciałem pomóc mojemu znajomemu w czasie kiedy będzie w rozjazdach. Jednak sama perspektywa zamieszkania w jego domu na ten okres była niesamowicie kusząca. R. wybudował sobie rezydencję nad samą plażą w Kamari z ogromnym ogrodem pełnym drzewek pomarańczowych i oliwnych. Sielanka. Psy hasają po ogrodzie do woli, ale do domu wstęp mają tylko dwa najbardziej zaufane czworonogi.

R. jest nieprzeciętnym człowiekiem kochającym ludzi i zwięrzęta. Większość psów R. zostało uratowanych przez niego ze szponów greckiej ulicy. Dopiero u niego w domu zaczęło się im pieskie życie. Wcześniej raczej było niepieskie. To wielkie nieszczęście dla psa urodzić się w Grecji. Tubylcy traktują psy bardzo przedmiotowo, jak zabawki, które można porzucić kiedy tylko się znudzą. R. robi co może, ale wszystkich porzuconych kundli i szczeniaków przygarnąć nie da rady. Problemem jest grecka mentalność (greckie sumienie?), która zezwala na wyrzucenie psów na ulicę albo wywózkę gdzieś w góry. Tam biedne psiska chorują, głodują, dziczeją, szaleją i... umierają. Ta siódemka miała cholerne szczęście spotkać na swojej drodze R.

Flea.

Mushroom.

Rock.

Skunk.

Piggy.

Lightfoot.

Heineken.