poniedziałek, 16 maja 2011

Kiedy jest magicznie.

Kiedy ubiegam ze wschodem słońce i w ślamazarnym pośpiechu robię kawę. Kiedy łapię co popadnie na śniadanie. Kiedy myjąc zęby skrupulatnie sprawdzam czy wszystko spakowane, a sprawdzam ze trzy, a nawet i cztery razy. Kiedy z zadowoleniem stwierdzam, że wszystko jest. Kiedy daję sobie zielone światło: można wyruszać!

Świat promienieje ode mnie. To ja wyciągam słońce za kołnierz. Wstawaj, grecka marudo! Wstawaj kaloryferze! Zimno!

I kiedy zrobię już pierwszy łyk kawy czekając w skupieniu na pierwszy autobus, niebo w końcu zmieni granaty na cieplejsze kolory... Wtedy właśnie jest magicznie. I cholernie chce się żyć.

[dworzec kolejowy w Kiato, niedziela, 6.00 rano]