środa, 25 maja 2011

Pani Helena.

Spotkałem ją przez przypadek, choć byłoby bardziej adekwatne napisać, że to ona spotkała mnie. Siedziałem sobie jak gdyby nigdy nic w biurze Orfeasa czekając na spotkanie z moją mentorką, a tu ni z tego ni z owego ktoś zaczyna do mnie mówić po polsku.
- Pan jest z Polski?
Skąd pani wie? Ach, rzeczywiście. Tego dnia nosiłem koszulkę naszej reprezentacji piłkarskiej z białym orzełkiem. Dobrze być czasem rozpoznawalnym. Nigdy nie wiadomo kto zagada.

Nieznajomą okazała się pani Helena. Przy naszym pierwszym spotkaniu dowiedziałem się tylko tyle, że mieszka w Xylokastro już od 27 lat i pracuje jako kontroler jakości produktów. Zajmuje się przede wszystkim artykułami spożywczymi które są eksportowane do Polski. Także następnym razem jak kupisz greckie oliwki albo chałwę, wspomnij panią Helenę, bo z pewnością przeszło jej to przez ręce.

Po tym pierwszym, przelotnym spotkaniu w biurze Orfeasa, umówiłem się jeszcze z panią Heleną na kawę kilka dni później. Okazała się bardzo zabieganą kobietą - biznewoman. Spóźniła się kilkanaście minut, potem nieustannie dzwoniły jej telefony (tak, miała ze sobą trzy telefony!). Mimo to spotkanie było bardzo miłe. Pani Helena gadała jak najęta o swoim życiu, Grecji, Grekach i leczniczych właściwościach oliwy z oliwek. Ja też miałem okazję podzielić się tym co robię, poopowiadać moje historie.

Pani Helena zapisała sobie mnie w swoim kajecie inspiracji, jak go nazwała. Zapisuje tam wszystko to co ją danego tygodnia zainspiruje. Na odchodne rzuciła jeszcze coś co sprawiło mi niebywałą przyjemność. Powiedziała, że robię mądre rzeczy. O tak, tak mi nasłodziła.