sobota, 2 kwietnia 2011

Tu są Ateny, nie Posejdonia!

Nie wiele brakowało, żeby Ateny w ogóle nie nosiły w nazwie imienia bogini mądrości, sztuki i wojny sprawiedliwej. Wtedy nie byłoby lingwistycznych dylematów - forma pojedyncza czy mnoga? Nad Attyką górowałby Posejodnia i nikt nie miałby względem nazwy polis takich wątpliwości.

Ale że Atena mądra baba była (no w końcu za to jej starożytni pokłony bili), Posejdonowi w pojedynku o patronat nad miastem wykolegować się nie dała. Mit się ma następująco:

Atena wraz z Posejdonem ubiegali się o względy ateńczyków (wtedy jeszcze nie wiedzących, że będą tak właśnie się zwali), którzy dysputowali, któremu olimpijskiemu bóstwu miasto poświęcić. Ostatecznie zadecydować miało prawo podarunku, która bardziej przypominało licytacje. Ten z bogów który zaoferował mieszkańcom co lepszego dostanie patronat nad tym potężnym polis.

Posejdon wbił w ziemię swój trójząb, a w miejscu w którym to uczynił wytrysnęło źródło słonej wody.
- Jeśli mnie wybierzecie, - zakrzyknął Posejdon, a fale wzburzyły się w Zatoce Sarońskiej na dźwięk jego głosu - wasze miasto wsławi się na morzach i oceanach! Będziecie mieli wspaniałą flotę, a wasi synowie będą najlepszymi żeglarzami. Wiatry będą dla was zawsze pomyślne, a wasze statki zawsze dotrą do celu. Oto mój dar dla miasta, które chcę ochrzcić Posejdonią.

Atena kucnęła przy tryskającym źródle, które bezceremonialnie ochlapało ją.
- Słona - stwierdziła beznamiętnie podnosząc się z kucków. Zamachnęła się lancą, coś wyszeptała pod nosem. W mgnieniu oka tuż obok źródła zaczęło rosnąć drzewko oliwne.
- Oto drzewko oliwne. Symbol pokoju i dobrobytu.

Ateńczycy (którzy już chcieli nazywać siebie ateńczykami) byli w euforii. Klaskali i ślinili się. Bili Atenie pokłony. Ta spojrzała wymownie na Posejdona, który kipiał ze złości.

- I jeszcze jedno - powiedziała Atena. - Jeśli wybierzecie mój dar, miasto nazwiecie nie Atena, ale Ateny. Bo dwie głowy takie jak moja patronujące nad waszym polis to nie to samo co jedna.

No i ci durni ateńczycy, włącznie ze swoim ówczesnym władcą Kekropsem, wybrali oliwki zamiast statków. Ale nie mi to oceniać. Ja mogę teraz przynajmniej dodać trochę oliwy z oliwek lokalnej produkcji do mojej codziennej strawy. Wcale nie narzekam!