wtorek, 26 kwietnia 2011

Nafplio.

Niewielu wie o tym, że Nafplio było pierwszą stolicą wolnej, nowożytnej Grecji. To właśnie w Nafplio zasiadał pierwszy grecki rząd. Tam też koronowano bawarskiego księcia Ottona na króla tego nowego, choć wcale nienowego, państwa, powstającego jak feniks z popiołów burzy szalejącej w XIX-wiecznej Europie.

Obwarowania Nafplio na wodzie.

Obecnie Nafplio jest perełką wśród śmierdzących i zabetonowanych greckich osiedli. Miasto wyszczególnia swoista gracja, dostojeństwo, ale bez przesadnej burżuazji czy przepychu. Czy wiadomo co mam na myśli? Po prostu przyjemnie być w Nafplio (jak już się znajdzie miejsce żeby zaparkować samochód).


Jedna z ulic na starym mieście.

Fortece czuwają tu nad starym miastem. Strzegą greckiej suwerenności jak oka w głowie. Obwarowania Nafplio budzą respekt i zniechęcają do oblężeń. Na główny zamek można się wspiąć. Po pokonaniu niemalże tysiąca stopni widok zapiera dech w piersiach. Ach, ach, ach!

Forteca na skale.

No tak, przyjemnie być w Nafplio. Ludzie są na zewnątrz, na ulicach, placach i skwerach. Kawiarnie i restauracje tętnią życiem. Jest gwarno i bardzo swojsko. Turystycznie, lecz bez przesady, choć to pewnie dlatego, że sezon jeszcze nie nadszedł.

A w lodziarni mówi się po polsku - trzeci najważniejszy język!

Komboloje strzelają w palcach starszych panów. Wszechobecne: klik-klak, klik-klak. Nic
dziwnego. Nafplio jest wszak stolicą komboloja. W samym centrum jest muzeum tej greckiej zabawki przypominającej różaniec, które raczyłem odwiedzić. Bardzo ciekawa sprawa. Można tam zobaczyć najstarsze zachowane komboloje i kombolojopodobne różańce z różnych kultur, z czterech stron świata. Wśród nich grecki komboloj wyróżnia się jedną bardzo szczególną cechą. A mianowicie Grecy to jedyny naród, który traktuje tego typu paciorki bez religijnego ciężaru przytroczonego do każdego z nich. Ot co!

Na południe od Nafplio są wspaniałe plaże - Toló i Kastraki. Mimo że dzieli je dystans zaledwie kilku kilometrów, różni niemal wszystko. W Toló jest piaszczyście, w Kastraki kamieniście. Toló to kurort, Kastraki trzyma się na uboczu. W Toló jest więcej tłoczno, w Kastraki raczej pustawo. Warto pojechać w obydwa miejsca, gdyż kontrast jest niesamowity. W obydwu miejscach można też popływać, a na plaży rozłożyć piknik. My tak właśnie zrobiliśmy. W Kastraki, nie w Toló, gwoli ścisłości...

Plaża w Kastraki.