środa, 6 kwietnia 2011

Gówniana sprawa.

O nie! Nie będę trzymać języka dłużej za zębami. Muszę się gdzieś wyżalić. Dlatego też za wulgaryzmy oraz gorszące opisy greckich kibli (wraz z cuchnącą zawartością), z którymi mam na co dzień do czynienia przepraszać nie mam zamiaru. Jeśli to komuś nie pasuje, czuje się zgorszony albo obrzydzony polecam przerwać dalsze czytanie z końcem tego akapitu.

Przyzwyczaiłem się już do tego, że w Grecji papieru toaletowego nie spuszcza się w klozecie tylko wrzuca do specjalnych koszy na śmieci. Przy podcieraniu skrupulatnie składam listki papieru w kosteczkę, tak żeby nie było widać brązowego, otwieram stopą kosz i wyrzucam. Ohydna praktyka, ale niech im będzie, przyzwyczaiłem się. Tłumaczono mi też przyczyny tego zwyczaju - cieńsze rury niż gdziekolwiek indziej w Europie. Srutu tutu. Rury zawsze można wymienić na grubsze. Widocznie Grekom gówno zależało, a gówno na papierze w koszu obok klopa nie przeszkadzało im na tyle żeby rury wymienić. Jakakolwiek byłaby tego przyczyna szanuję ją. Co kraj to obyczaj. Wlazłem pomiędzy wrony, więc kraczę tak jak one. W klozecie również.

Mój gówniany problem sedno ma w innym miejscu. W naszym domu, w którym nota bene mieszka dziesięciu wolontariuszy, są trzy toalety. Dwie z nich są od miesiąca zatkane i zamiast wssysać nasze odchody, wypluwają na wierzch te z przed kilku dni. Gówno osadza się na brzegach muszli i zastyga cuchnąc niemiłosiernie. Koordynatorzy przychodzili już kilka razy oceniając problem. Oskarżali nas że jednak spuszczamy papier toaletowy w klopie - nasza wina i nasza sprawa. Owszem, wlali w klopowe czeluście jakieś chemikalium. Jakiegoś kreta czy innego żrącego gryzonia. Jednak bez efektu. Dwie toalety jak były zatkane tak są zat-ka-ne. Na amen. Trzecia też ledwo dogorywa, bo moje gówno muszę w niej spuszczać trzy razy i do tego poprawiać co najmniej pięcioma wiadrami wody żeby całe zeszło. Bez takiego litrażu nie ma szans. Nie zejdzie. Nie wiem czy mam zbyt niepospolity metabolizm na grecką kanalizację, ale sprawa jest frustrująca. Bo ileż można spędzić czasu w toalecie spuszczając wodę? Czasem schodzi mi nawet cały kwadrans zanim pozbędę się widoku własnych odchodów. Cieńkie rury cieńkimi rurami, ale srać gdzieś trzeba. Niedługo dojdzie do tego, że będziemy za potrzebą w góry biegać. A to już będzie przesada. Nawet jak na Grecję.