wtorek, 12 kwietnia 2011

Operacja Tesaloniki: Napisy końcowe.

Myślę, że każdy z nas odczuwa czasem wdzięczność. Jest ona jednak wyrażana zdecydowanie za rzadko. Ja uczę się wdzięczność okazywać, bo wierzę głęboko, że tylko w ten sposób jest cokolwiek warta. Dlatego niniejszym wpisem chciałbym podziękować tym którzy sprawili, że Operacja Tesaloniki mogła się odbyć i zakończyła się wielkim sukcesem.

Najmocniej dziękuję mojej organizacji wysyłającej „Jeden Świat” z Poznania, a w szczególności koordynatorce mojego projektu Magdzie Kaj. Dziękuję za pełne, niemalże bezwzględne wsparcie dla realizowania mojej promocyjnej inicjatywy. Zdaję sobie sprawę, że w świecie (także w świecie wolontariatu europejskiego) nie wszystkie organizacje są tak przychylne podobnym pomysłom i wyzwaniom. Tym bardziej doceniam to i dziękuję!

Dalej dziękuję wszystkim fantastycznym ludziom których spotkałem w Tesalonikach. Braciom bliźniakom Kappis – Achillesowi i Arisowi – za królewską gościnę, dietetyczne porady, wymienioną muzykę i lekcje magii. Tilli za profesjonalne zdjęcia i przednie towarzystwo. Eliasowi za „śniadanie” po biegu w restauracji z widokiem na zaśnieżone czapy Olimpu, które niechybnie można by pomylić z rozmytymi chmurami.

Co się tyczy biegu, dziękuję greckim organizatorom za zawody zorganizowane po szwajcarsku. Arnadowi à la czerwone spodenki, za wspólne gnanie do mety w szaleńczym tempie. Dzieciakom przy barierkach za przybijane piątki na ostatnim kilometrze. A nastolatkom za oklaski, piski i wiwaty na mecie.

Bogom greckim dziękuję za słońce, nie dziękuję za wiatr. Bez niego pobiegłbym jeszcze szybciej. Chociaż... a niech mnie tam! Za wiatr też dziękuję. Przecież bez wiatru flagi nie powiewałyby tak dumnie nad potężnym pomnikiem Aleksandra Wielkiego.