czwartek, 17 marca 2011

To τάβλι.

Backgammon albo τάβλι albo tryktrak to jedna z najstarszych gier planszowych dla dwóch graczy na świecie. Liczy sobie bez mała 5000 lat, a jej korzenie sięgają starożytnych cywilizacji Mezopotamii i Egiptu. Respekt. Obecnie backgammon kojarzy mi się najczęściej z Europą południowo-wschodnią - Bałkanami, Grecją czy Turcją. Jednak wiem, że na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce gra też cieszy się wielką popularnością. Ludzie przesiadują godzinami przy planszy do gry. Piją kawę, palą papierosy, rozmawiają i rzucają kośćmi.

W rozgrywce backgammon każdy z graczy dysponuje 15 pionami, które przesuwa po planszy składającej się z 24 trójkątnych pól zgodnie z liczbą oczek wyrzuconych na obydwu kostkach. Celem gry jest pozbycie się wszystkich swoich pionów z planszy. Oczywiście wygrywa gracz, który uczyni to pierwszy.

Backgammon jest grą genialną. Najlepsze jest w niej to że na zwycięstwo składa się nie tylko strategia, ale też... łut szczęścia. To sprawia że w przeciwieństwie do szachów czy warcabów, backgammon jest grą żywą, szybką, emocjonującą i towarzyską. Co więcej, dużo lepiej obrazuje nasze życie - niezależnie od tego jaką rewelacyjną strategię sobie opracujemy i tak mus nam kośćmi rzucić...

Znałem i lubiłem tę grę od kilku dobrych lat, ale nigdy nie grałem w nią tak zapalczywie jak teraz w Grecji. W Iraklionie dostałem solidną lekcję τάβλι od couchsurferki Angeliki, studentki matematyki stosowanej. Angeliki ma tę grę obcykaną od przedszkola. Zna ją wzdłuż i wszerz. Objaśniała mi różne strategie, kombinacje i możliwości na planszy. Mimo jej mistrzowskiego poziomu udało mi się ugrać kilka partii!