czwartek, 24 marca 2011

Tesalia+Epir: Pociągiem do Trikali.

Z Xylokastro do Aten myknąłem bez większych problemów pociągiem podmiejskim o śmiesznej nazwie Prostiakos. Najtaniej, najszybciej i najwygodniej. Potem było już tylko piąć się do góry, czyli na północ, czyli prosto w tesalskie równiny. Jednak na ateńskim dworcu Larissa szybko okazało się, że dalsza podróż wcale nie pójdzie jak po maśle. W wagonach klasy drugiej pociągu do Trikali nie było już wolnych miejsc. Pozostało mi zakupić bilet klasy pierwszej lub też klasy bydlęcej. Opcja jechania na gapę przez pięć godzin nie wchodziła w grę. Zbyt ryzykowne, nawet tutaj w Grecji. W końcu zdecydowałem się na ten mniej luksusowy bilet. Ze zniżką studencką (haha! Moja legitymacja studencka nie ma daty ważności!) kosztował mnie niecałe 11€. Za takie pieniądze mogę podróżować nawet na podłodze cuchnącego greckiego wagonu w klasie... bydlęcej.

Większość czasu w pociągu spędziłem w stanie pół-drzemki, siedząc na schodach, z plecami opartymi o drzwi od kibla. Co chwila ktoś mnie kopał, szturchał i przeklinał po grecku. Ale ja byłem na tyle zmęczony, że nic mi nie przeszkadzało w uprawianiu narodowego sportu Grecji - drzemania. Bełkoczących Greków i smród dobiegający zza co chwila otwieranych drzwi szaletu traktowałem jako integralną część tegoż doświadczenia.

Tak sobie trwałem w błogim półśnie. Mijały minuty, a ja konsekwentnie pokonywałem kolejne kilometry. Wtem pociąg zatzymał się. Tak o, w szczerym polu. Po dobrych kilkunastu minutach postoju przemówił maszynista. Skrzeczący megafon niósł jego urwane słowa przez zapchane ludźmi wagony. Treść ogłoszenia nie powiedziała mi zbyt wiele. Dużo więcej dowiedziałem się obserwując reakcje współpasażerów. Część z nich zachowała powagę co chwila spoglądając na zegarek. Inni nie ukrywali zażenowania i rozgoryczenia. Grupa studentów, znajdująca się niedaleko mojego siedziska była naszą sytuacją wyraźnie rozbawiona. Utknęliśmy. To było dla mnie jasne. Pytanie tylko na jak długo? Zagadnąłem tych najweselszych.
- Godzina, dwie. Nie wiadomo!
- Jesteśmy przecież w Grecji. To tu normalka.

Maszynista otworzył drzwi po czym 3/4 pasażerów wyszła na tory zapalić. Ja też wyszedłem razem ze wszystkimi palaczami zaczerpnąć świeżego powietrza. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, pociągi w Grecji są objęte ścisłym zakazem palenia i zakaz ten jest rzeczywiście respektowany. Brawo!

Przerwa na papierosa wg. greckich koleji.

Po ponad godzinie czekania i dwóch kawach wypitych na jakiejś bocznicy, maszynista dał znak: tuu, tuu!! Można wsiadać! Jedziemy dalej! W niecałą minutę wszyscy upchali się z powrotem do wagonów i pojechaliśmy. Ponieważ byliśmy spóźnieni o dobre dwie godziny, rozważaliśmy dwie opcje: wysiąść w Trikali, czy jechać prosto do Kalampaki. Wysiedliśmy w Trikali. Nie żałuję!