środa, 26 stycznia 2011

Stary człowiek i Zatoka Koryncka.

W wietrzne popołudnia często spotykam na xylokastońskiej promenadzie samotnych wędkarzy. Są to zwykle wąsaci mężczyźni, najczęściej po pięćdziesiątce, noszący wyświechtane swetry i niemodne kapelusze. Dzierży taki długą na kilka metrów wędkę, z uwielbieniem ciamka papierosa bez filtra i wpatruje się w morze. Zapewne marzy o wielkiej zdobyczy: tuńczyku długopłetwym, morszczuku, marlinie, włóczniku albo chociaż doradzie...

Jednak raporty Greenpeace'u nie zawierają dobrych informacji dla takich wędkarzy. Rybne zasoby Zatoki Korynckiej, jak zresztą całego basenu Morza Śródziemnego, są mocno przetrzebione. Na przykład, w przeciągu ostatnich 20 lat populacja tuńczyków zmalała o 80%! Maszyneria rybołóstwa komercyjnego wzięła wszystko. W dodatku zanieczyszczenie środowiska, wzrost liczby ludności, za czym idzie wzrost zapotrzebowania na ryby, też zrobiły swoje.

Indywidualnym rybakom i wędkarzom-amatorom szanse na choćby sardynkę skurczyły się do minimum. Myślę, że oni sami zdają sobie z tego sprawę. Nigdy przy mnie niczego nie złapali. Nie zauważyłem też przy nich ani podbieraka, ani wiadra do transportu ryb do domu. Jednak mimo wszystko, dzień w dzień, samotni wędkarze przychodzą nad Zatokę Koryncką. Zarzucają wędkę i paląc papierosy czekają na trofeum, które ich żona zamieni w przepyszną kolację. Nie jestem tylko pewien czy robią to z nadzieją czy z przyzwyczajenia.

Stary człowiek i Zatoka Koryncka.