sobota, 15 stycznia 2011

Cytrusowe ulice Xylokastro.

Jest środek stycznia, a za oknem przepiękne słońce. Chodzę w koszulce z krótkim rękawem i zajadam się cytrusami. Wiem, że w domach wielu Polaków cytrusy weszły już dawno do codziennego jadłospisu i może to nie jest takie niesamowite. Rzeczywiście, pomarańcza w styczniu to żaden luksus. Na przykład, na święta w Lidlu można było kupić "siateczkę świeżutkich pomarańczy po równo cztery złote".

Tyle że ja tutaj zajadam się takimi okazy pomarańczy, grejpfrutów i cytryn, które jak się je potrze, wydzielają tak intensywną woń, że cała ulica pachnie cytrusowo! O smaku nawet nie wspomnę - kawałeczki owocu po prostu rozpływają się w ustach. Lidlowe produkty z hiszpańskich plantacji się chowają ze swoją toksyczną panierką nawozów. A tak poza tym to w ogóle nie muszę kupować cytrusów, bo przecież cytryny i pomarańcze rosną na ulicy. Wystarczy wyciągnąć rękę...