Życie jest dla mnie wzburzonym morzem możliwości. Obficie się można w nim obłowić. Trzeba tylko opanować sztukę łapania okazji.
Przy łapaniu okazji najważniejsze jest zdecydowanie. Nie może być mowy o najmniejszym zawahaniu. Nie ma też miejsca na kontemplacje i analizy. Niektóre okazje pojawiają się jedynie na kilka sekund. Dosłownie. Dlatego proces podjęcia decyzji - złapać ją czy nie złapać - musi nastąpić intuicyjnie, w mgnieniu oka. W przeciwnym razie okazja znika, przechodzi koło nosa, a na następną można już się nie doczekać.
Sam wabię i łapię okazje. Uwielbiam kiedy moje myśli materializują je przede mną, a do mnie należy tylko wyciągnąć rękę - cap! Złapać okazję działaniem wieńcząc dzieło pozytywnego myślenia.
Żeby za dużo nie bleblać i filozofować, chciałbym zademonstrować przełożenie teorii na praktykę. W sobotę wieczorem odstawiliśmy z Mathilde autko z powrotem do wypożyczalni w Isthmos. Mathilde jechała dalej na wschód, do Aten, ja natomiast wracałem do Xylokastro. Pożegnaliśmy się na dworcu autobusowym w Isthmos, po czym ruszyłem w stronę Koryntu. Na piechotę. Za autobus płacić nie chciałem. Za te pieniądze wolałem kupić sobie pyszną spanakopitę.
Plan nie był jednak zbyt dobry. Z Isthmos do Koryntu jest dobre 5-6 kilometrów, wzdłuż ruchliwej autostrady. Jakby tego było mało, zaczęło się ściemniać, a ja nie miałem żadnych odblasków. Trudno, nie z takich opresji wychodziłem. Pomyślałem: cholera, potrzebuję, żeby ktoś mnie do miasta podrzucił. Ruch po mojej stronie szosy kierował się w przeciwnym kierunku od obranego przeze mnie. Żeby złapać stopa, musiałbym przebiec przez sześć pasów ruchu. Opcja odpadła, gdyż równała się z samobójstwem. Wątpiłem też, żeby ktokolwiek zatrzymał się po autostopowicza pośrodku zaciemnionej autostrady. Cóż miałem zrobić? Szedłem autostradą w stronę Koryntu. Pod prąd, lecz po ciemku.
Wtem zobaczyłem moją okazję. Pewien człowiek zamykał właśnie bramę hurtowni i pakował się do swojego auta. Podbiegłem do niego i pozdrowiłem po grecku. Język mi się plątał, moje słowa były nieskładne, ale czytelne. Miałem do czynienia ze starszym, grubszym i szpakowatym Grekiem. Patrzył na mnie z uwagą, ale też zaciekawieniem. Zapytałem gdzie zmierza. Korynt! Potem, czy mogę się zabrać. Mogę! Tym samym złapałem okazję (w tym przypadku dosłownie, bo złapałem stopa) o którą prosiłem w moich myślach.
Pozytywne myśli bez działania są dla mnie objawem naiwności. Działanie bez pozytywnego myślenia to oznaka bezradności i braku nadziei. Tylko pozytywne myśli, poparte konkretnym i zdecydowanym działaniem w materialnym świecie są w stanie przynieść sukces, radość i samospełnienie. I o to właśnie mi chodzi kiedy mówię o sztuce przywoływania i łapania okazji...