środa, 6 lipca 2011

Akrokorynt.

Zwiedzanie tego co najbliżej Xylokastro zostawiłem sobie na koniec wolontariatu, można by powiedzieć na deser. W jeden dzień zaliczone zostały twierdza Akrokorynt oraz Starożytny Korynt albo raczej to co z niego zostało.

W starożytności wzgórze Akrokoryntu pełniło funkcję akropolu położonego w dolinie Koryntu, jednego z najpotężniejszych miast-polis tamtych czasów. To właśnie na tym wzgórzu znajdowała się słynna świątynia Afrodyty, w której pracowało tysiąc kapłanek-prostytutek. Potem przyszło średniowiecze i Akrokorynt stał się twierdzą często zmieniającą właścicieli. Rozbudowywali ją Grecy, Rzymianie i Bizantyjczycy. W 1147 zdobyli ją barbarzyńscy Normanowie, po których przyszli krzyżowcy wcielając Akrokorynt do Księstwa Achai. Potem, razem z upadkiem Bizancjum, przyszła kilkusetletnia dominacja Turków osmańskich. Tych ostatecznie wypędzono w 1821, kiedy Grecja odzyskiwała swoją niepodległość, ale wtedy twierdza już dawno straciła swoje strategiczne znaczenie.

Twierdza w Akrokoryncie.

Do dziś zachowały się jednak spore części murów obronnych z różnych epok. Buszując po twierdzy odniosłem wrażenie, że była nie do zdobycia. Trzy linie obrony, grube mury, strome zbocza. Ze szczytu wzgórza nieprzyjaciela można było wypatrzyć na niezalesionych połaciach ziemi jak na dłoni. Co więcej, stamtąd można było kontrolować Zatokę Koryncką oraz część Zatoki Satońskiej. Na zamku znajdowała się studnia głębinowa i sporo miejsca do wypasu kóz i owiec. Odkryliśmy także dziko rosnący owies, który sugerował zorganizowaną uprawę zboża. Były też piwnice i spichlerze. Akrokorynt był gotowy na długie oblężenia, w sumie niewielkim kosztem. Aż dziw bierze, że twierdza tak często zmieniała właścicieli.

Tego dnia była nasza!