Jak długo jesteś już w Grecji?
W Atenach wylądowałem na początku stycznia b.r. razem z wolontariuszami ze Szwecji, Francji, Hiszpanii i Luksemburga. Prosto z lotniska udaliśmy się do Xylokastro, na północ Peloponezu. Tam też zostaliśmy zakwaterowani, choć pracujemy w różnych częściach Koryntii.
Nie jesteś ani turystą, ani imigrantem. W jakich okolicznościach trafiłeś do Xylokastro?
Do Grecji przyjechałem pracować społecznie. Poświęcam mój czas, wiedzę i zaangażowanie, w zamian za co dostaję symboliczne jedzenie, miejsce do spania i kieszonkowe. Jestem tutaj wolontariuszem w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu”. Jest to inicjatywa Komisji Europejskiej promująca edukację pozaformalną poprzez pracę społeczną i wymiany młodzieży.
Czym się tu zajmujesz?
Pracuję jako asystent trenerów młodzieżowych sekcji siatkówki i koszykówki lokalnych drużyn – Pamvohaïkos Vrachati i Diagoras Velo. Są to kluby z małych miasteczek położonych tuż nad Zatoką Koryncką, pomiędzy Koryntem a Xylokastro. Dzieci. z którymi mam styczność są w wieku od sześciu do szesnastu lat. Moje zadania nie są zbyt skomplikowane – na treningach zwykle prowadzę rozgrzewki, a potem pomagam trenerom w zorganizowaniu i przeprowadzeniu konkretnych ćwiczeń. Jest to ciekawe doświadczenie przede wszystkim dlatego, że większość moich pupilów nie mówi ani po angielsku, ani po niemiecku. To ja muszę wysilić mój grecki. Podstawowe komendy już znam, a jeśli dzieci mają problem ze zrozumieniem o co mi chodzi, proszę trenera o przetłumaczenie.
Co przekonało Cię do wolontariatu?
Nic mnie nie musiało przekonywać – byłem od zawsze przekonany do pracy na rzecz innych. Grecja wcale nie jest moją pierwszą wolontariacką przygodą. Byłem harcerzem, pracowałem jako opiekun na kilku międzynarodowych obozach, pomagałem przy organizacji wydarzeń w mojej lokalnej społeczności. Na wolontariat długoterminowy motywacji nigdy mi nie brakowało. Potrzebowałem tylko czasu. W sierpniu ubiegłego roku skończyłem studia z psychologii, więc zrobiła się roczna luka w moim kalendarzu. Nie wahałem się, choć na ten czas mogłem sobie znaleźć jakiś staż albo płatną pracę. Dla mnie pomysł wolontariatu gdzieś zagranicą był dużo bardziej pociągający.
Jaki był pierwszy krok?
Kontakt z organizacją wysyłającą w Polsce. Mnie na wolontariat wysłało Stowarzyszenie „Jeden Świat” z Poznania. Potem były poszukiwania projektu odpowiadającego moim sportowym pasjom.
Czy programy takie jak Wolontariat Europejski (EVS) są dziś popularne w Polsce i Europie?
Z perspektywy koordynatorki mojego projektu z „Jednego Świata” – Magdy Kaj – EVS cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Tak dużym, że moja organizacja nie jest w stanie wysłać wszystkich chętnych. Wyjeżdżają najbardziej zmotywowani i energiczni. Ci, którzy nie ustają w poszukiwaniach odpowiedniego projektu. Nie zawsze jest to łatwe zadanie. Niektórzy szukają po kilka miesięcy i zostają z pustymi rękami. Inni znajdują coś dla siebie w ciągu tygodnia. Podobno nie ma na to reguł. „Młodzież w działaniu” jest programem dla aktywnych, odważnych i wiedzących czego chcą. EVS staje się coraz popularniejszy wśród młodych obywateli. Jest trzecim „wyjściem” ze szkoły średniej, oprócz studiów czy pracy. Moda na wolontariat i podróżowanie przed podjęciem dalszej nauki lub rozpoczęciem kariery przyszła do Polski z Zachodu stosunkowo niedawno. Trend szybko się rozprzestrzenia i coraz więcej młodych, zmotywowanych ludzi pragnie takich właśnie doświadczeń.
Kto z nich może skorzystać?
Młodzi ludzie w wieku od 18-ego do 30-ego roku życia. Sytuacja finansowa, płeć, rasa, przekonania religijne i polityczne, a nawet stan zdrowia nie mają żadnego znaczenia. Nie trzeba też mieć żadnych konkretnych kwalifikacji, doświadczenia, ani znać języka obcego kraju do którego się wyjeżdża. Liczy się motywacja!
Co daje doświadczenie wolontariatu?
Nieopisane możliwości uczenia się! Przede wszystkim EVS jest świetną okazją do poznania nowej kultury, tradycji i języka. Można zwiedzać, podróżować i odkrywać. Dodatkowo uczy się wielu umiejętności „miękkich”, np. pewności siebie, radzenia sobie w trudnych sytuacjach interpersonalnych, zdolności negocjacji. Oczywiście jest też networking. Zawiera się wiele znajomości, a nawet przyjaźni. Nawiązałem tu kontakty zarówno z innymi wolontariuszami jak i z przedstawicielami lokalnej społeczności. Jednak najfajniejsze jest to, że wolontariat europejski jest prawdziwą areną uczenia się pozaformalnego. Nie ma ławek, tablicy i kredy. Nie trzeba nic czytać, ani pisać. Wystarczy po prostu być otwartym i pozytywnie nastawionym do świata. Dlatego też doświadczenia zebrane w praktyce mogą zaskoczyć. Nigdy bowiem nie wiadomo czego się tu człowiek dzisiaj nauczy. Tak właśnie podchodzę do każdego dnia spędzonego tu w Grecji.
Jak to jest – przenieść się z Gliwic do Xylokastro? Opowiedz o codziennych niespodziankach, przygodach czy frustracjach.
Z Gliwic wyprowadziłem się już dość dawno, bo siedem lat temu. Od tamtego czasu mieszkałem, uczyłem się, studiowałem albo pracowałem w Norwegii, Kanadzie i Holandii. W Polsce jestem głównie w czasie wakacji. Zatem ponowna wyprowadzka z Polski nie była dla mnie problemem. Do bycia na obczyźnie po prostu przyzwyczaiłem się. To wcale nie znaczy, że nie miałem swoich Moje obawy wiązały się głównie z mieszkaniem na południu Europy. Nigdy w życiu nie mieszkałem bardziej na południe od Gliwic! Południowa mentalność przerażała mnie. Bałem się rozleniwienia, strajków, wysokich temperatur i generalnego nieporządku. Teraz wiem, że niepotrzebnie. Doświadczenie tych wszystkich rzeczy uważam za ciekawe i cenne.
Na co dzień pracujesz z Grekami. Masz greckich współpracowników jak i podopiecznych. Jakie to doświadczenia?
Same pozytywy. Greccy trenerzy, z którymi mam przyjemność pracować – Antonis i dwóch Jorgosów – to przemili ludzie. Na treningach jest zawsze porządek, ale po nich potrafią żartować i świetnie się bawić. Wszyscy mówią po angielsku, więc dogaduję się bez żadnego problemu. Po pracy czasem wychodzimy razem do kawiarni albo pubu. Dzieci, które wspólnie trenujemy są energiczne i zaangażowane w sport. Na zajęcia przychodzą (prawie) punktualnie, a w ich trakcie są w pełni zdyscyplinowane. Muszę przyznać, że takie przemyślane poukładanie treningów zaskoczyło mnie. W moich oczach wszędzie panuje tu chaos i generalny rozgardiasz – w świetlicach, w przedszkolach, na drogach itd. Wszędzie oprócz hal sportowych w których pracuję. Dlatego tam właśnie czuję się najpewniej, bo w sporcie wszystko musi być poukładane.
A jak Grecy odbierają Ciebie?
Wielu twierdzi, że jestem hiperaktywny, że dużo chcę, że piję kawę zbyt szybko i ciągle gdzieś mnie niesie. Chcą żebym trochę zwolnił, był bardziej „siga siga”. Myślę, że mimo wszystko mnie tu lubią, szanują i doceniają możliwość doświadczenia innej mentalności. Wcale nie oznacza to, że moi greccy znajomi nie pukają się w czoło, gdy idę pobiegać w czasie sjesty albo że nie słodzę kawy. Często też jestem odbierany przez pryzmat innych sławnych Polaków. Sławnych tu, w Grecji. Najczęściej są to Józef Wandzik i Krzysztof Warzecha – legendarni piłkarzy Panathinaikosu Ateny, a także heavy-metalowe grupy muzyczne – Behemoth i Vader. Grekom, których spotkałem na swojej drodze, z nimi właśnie kojarzą się Polska i Polacy.
Spotykasz tutaj rodaków?
Znam kilku polskich wolontariuszy na Peloponezie i na wyspach Morzach Egejskiego. Spotkałem też polską ekipę na biegu na 10km w Ilionie na początku maja. Jednak generalnie rzadko spotykam Polaków. Myślę, że w Atenach lub kurortach wczasowych byłoby to łatwiejsze zadanie.
Co skłoniło Cię do założenia i regularnego pisania bloga?
Język polski jest dla mnie najważniejszym łącznikiem z polską kulturą. Niestety od kilku lat nie mówię na co dzień po polsku i bardzo mi tego brakuje. W Grecji zdecydowałem się przynajmniej codziennie po polsku pisać. Poza tym poprzez bloga chciałem się podzielić moimi przygodami i wrażeniami z pobytu w Grecji z moją rodziną, przyjaciółmi oraz przyszłymi wolontariuszami w Polsce i zagranicą. Zapraszam do zaglądania na łamy mojego bloga i popularyzowania go! Na www.evshellas.blogspot.com regularnie pojawia się jakaś nowa impresja.
Dalsze plany?
Mój projekt kończy się w połowie lipca. Do tego czasu mam zamiar zwiedzić jeszcze kilka miejsc w Grecji. Najbardziej pociągają mnie wyspy na północy Morza Egejskiego – Chios i Lesbos. Po powrocie do Polski będę miał krótkie wakacje, a we wrześniu rozpoczynam studia magisterskie z psychologii sportu i aktywności fizycznej. Wybywam do Finlandii, czyli na klimatycznie i mentalnościowo zupełnie inną planetę niż Grecja...